Najlepszy z dorożkarzy

Holender Bertus jest mistrzem w łowieniu na przynętę ciągniętą za łodzią. W ciągu kilku ostatnich lat złowił w ten sposób aż siedem szczupaków o masie ponad 16 kg. Dzisiaj zdradza kilka tajemnic swoich wspaniałych sukcesów.

Minęło już około 15 lat, od chwili gdy pewnego poranka złowiłem aż pięć metrowych szczupaków. Prawdę mówiąc, to rekordu tego nie pobiłem do dzisiejszego dnia i wcale nie jestem pewien, czy kiedykolwiek mi się to uda. Największy z tamtych szczupaków przekroczył magiczną wówczas dla mnie granicę 16 kg. Zawsze pragnąłem złowić tak dużego esoxa, żeby dostać się na listę Freda Bullera, angielskiego kronikarza rekordowych szczupaków złowionych na wędkę. Opracowanie to jest jednocześnie wykazem wszystkich szczupaków o masie ponad 35 angielskich funtów (lbs) złowionych w Europie (35 lbs odpowiada mniej więcej 16 kg). W czasie kilku ostatnich lat złowiłem aż siedem szczupaków o masie ponad 16 kg. Tylko jeden z nich wziął na woblera. Na co skusiły się pozostałe? Otóż na martwą rybę na systemiku. Przeważnie łowię na zestaw spławikowy, a przynętę ciągnę powoli za łodzią. Najchętniej wędkuję w dużych jeziorach. Mój systemik do zbrojenia martwej ryby składa się z dwóch kotwiczek i jednego pojedynczego haczyka.

Lepiej łowić na jedną wędkę niż na dwie na raz.

Mój „sposób na sukces” opisałem już kiedyś w holenderskiej prasie wędkarskiej (wkrótce po tym, jak złowiłem wspomniane metrowe szczupaki). Gorączkowe podniecenie opanowało wówczas wielu wędkarzy, niektórzy z nich zaczęli też wkrótce odnosić wspaniałe sukcesy. Od tamtej pory łowienie na martwą rybę na systemiku stało się w Holandii bardzo popularne. Nic nie przesadzę, jeżeli powiem, że powolne ciągnięcie przynęty za łodzią i celowe polowanie na duże szczupaki ma coraz więcej zwolenników.

Wielu kolegów podchodzi jednak do rzeczy ze zbyt dużą pewnością siebie. Jeżeli jeden wędkarz łowi z łódki na dwie wędki, oznacza to, że bardzo wierzy w swoje umiejętności. Prawdą jest, że na dwie wędki ma się znacznie więcej brań niż na jedną, ale traci się też o wiele więcej ryb podczas holu. Proszę tylko pomyśleć: łódką należy przez cały czas sterować, a na dodatek ciągle obserwować obydwie wędki. W momencie brania należy bezzwłocznie chwycić kij do ręki i być przygotowanym na zacięcie. No i cóż z tego, zareagują teraz niektórzy z Was, przecież druga wędka w niczym tu nie przeszkadza! Niestety, przeszkadza i to jeszcze jak przeszkadza. Jeżeli szczupak splącze ze sobą obydwie żyłki, szanse na udane zakończenie holu od razu maleją prawie do zera. Nawet jeżeli powstała gmatwanina okaże się niegroźna i uda się ją rozplątać, drapieżnik zawsze dostaje w tym czasie trochę luzu, a to z kolei może zakończyć się wypluciem przynęty.

Jeżeli więc ktoś nie chce stracić podczas holu ryby swojego życia, a łowi sam, nie pozostaje mu nic innego, jak tylko ciągnąć jedną przynętę za łodzią. Co innego, jeżeli łowi się we dwóch. Po braniu można skoncentrować się na zacięciu i holu. natomiast kolega zajmie się zwijaniem pozostałych wędek. Zanim jednak dojdzie do tego szczęśliwego momentu, gdy pierwszy duży szczupak zaatakuje Waszą przynętę, musicie najpierw się zdecydować, w którą stronę popłyniecie. W bezwietrzne dni nie ma to praktycznie żadnego znaczenia i możecie przemieszczać się w dowolnie wybranym kierunku. Niestety takie dni zdarzają się niezmiernie rzadko, a już w szczególności nad dużymi jeziorami. Poza tym wielokrotnie przekonałem się już, że szczupaki lepiej biorą, gdy powierzchnia wody jest chociażby lekko sfalowana. Przy wietrznej pogodzie musimy pływać zawsze według pewnego „planu”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *